Dziś 14 lutego, wybór gatunku filmowego oczywisty. Jak bym się nie bronił, muszę pod lupę wziąć komedię romantyczną. Niewiele jest takich, które szczególnie zapadły mi w pamięć, ale Notting Hill to zdecydowanie wyjątek.
Do rzeczy. William Thacker (Hugh Grant) jest właścicielem księgarni, Anna Scott (Julia Roberts) gwiazdą filmową, która właśnie łapie swoje 5 minut. Nagle ich życia krzyżyją się, a film odnosi niewątpliwy sukces (3 nominacje do Złotych Globów, zysk kilkukrotnie przebił budżet filmu). Pytanie dlaczego taki sukces? To w końcu teoretycznie komedia romantyczna jakich wiele. Teoretycznie, bo poszczególne składowe dzieła dają nam miksturę, która musi smakować.
Posłużmy się zatem równaniem matematyczym:
Gwiazda filmów romantycznych (Hugh Grant) + kosmiczny talent Julii Roberts + genialne dobrany walor humorystyczny w postaci szalonego Walijczyka + hit Ronana Keatinga, to wszystko podzielone przez urokliwy Londyn i naprawdę dobre dialogi, które chce się cytować na długo po napisach końcowych.
Celowo w powyższym “równaniu matematyczny” ani słowem nie wspomniałem o reżyserii, bo to dla mnie największa zagadka tego filmu. Za obraz odpowiedzialny jest Roger Michell- reżyser, którego hity zliczyć można na palcach jednej ręki, choć i to może okazać się nadużyciem, bo kto słyszał o Zmianie pasa czy Dzień dobry TV. Tymczasem Notting Hill udał mu się i to bardzo. Polecam go fanom komedii romantcznych i po prostu fanom filmu, bo to dobrze zrobione 2 godziny sztuki filmowej.
Dla kogo: Dla zakochanych. Dla miłośników angielskiego akcentu.
Cytat filmu: „To było surrealistyczne, acz miłe”
Moja ocena: 6.5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz