facebook

niedziela, 16 lutego 2014

Coś

Statek kosmiczny zbliża się do ziemi..napisy początkowe..Antarktyda..rok 1982....biegnie pies..niesie ze sobą jakąś tajemnicę..bardzo niewygodną, bo niemal przez cały jego 65-sekundowy bieg snajper śmigłowca starają się go zastrzelić..nie udaję mu się i pies dociera do amerykańskiej stacji badawczej. Tak zaczyna się (moim zdaniem) jeden z najlepszych horrorów jakie pojawiły się na ekranach kin.


Od pierwszych minut widz czuje się niepewnie. Czemu ten pies jest tak ważny? Co ma z nim wspólnego statek kosmiczny? Potem dochodzi stacja badawcza odizolowana od świata. Do tego otaczający ją śnieg, zamieć i zimno, które zdaje się przenikać z telewizora. Bohaterowie nie mogą wydostać się ze stacji, a z nimi widz, uwięziony..przed telewizorem. Odczuwa niepewność i zastanawia się kto, a raczej co jest odpowiedzialne za szaleństwa jakie następują po sobie w pokojach stacji badawczej.

Warto przypomnieć, że po niespełna 30 latach film doczekał się remake'u. Ja powiem tylko, że z kina wyszedłem z podobnym odczuciem z jakim usiadłem przed dużym ekranem. Tak wysoko postawioną poprzeczkę ciężko przeskoczyć, ale musiałem przekonać się osobiście, bo chyba każde nawiązanie do Coś Carpentera mnie intryguje.

(źródło: www.imdb.com)

Kilka dni temu, zrobiłem sobie mały maraton z Z archiwum X. Oglądając jeden z odcinków czułem, że już gdzieś przerabiałem tę historię. Mulder i Scully trafają do stacji badawczej na Alasce, wokół tylko śnieg i zamieć. Rozwiązują tajemnicę morderstwa, okazuje się, że odpowiedzialny jest za nie wirus/pasożyt, który na domiar złego przedostaje się do organizmu jednego z członków załogi i nikt (z uwagi na wspomnianą zamieć) ze stacji nie może się wydostać. Brzmi znajomo? Mało tego, obie stacje wyglądają identycznie. Przygotowałem zestawienie ujęć obu z nich. Nawet pojazdy po prawej stronie ekranu znajdują się w tym samym miejscu;)



Coś jest po prostu bardzo dobrze zrobionym filmem. Pomijając świetną reżyserię Carpentera, muzykę Ennio Morricone czy rolę Kurta Russela, ja chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jeden fenomen – efekty specjalne. Stoją na naprawdę wysokim poziomie (a to przecież 1982 rok). Ale geniusz często rodzi się w bólach. Jeśli wierzyć  filmwebowi „autor efektów specjalnych Rob Bottin, pracował nad nimi cały rok, przez siedem dni w tygodniu. Sypiał w laboratoriach i na planie filmowym. Kiedy dzieło ukończono,Carpenter wysłał go do sanatorium, gdzie lekarze stwierdzili niezwykłe zmęczenie organizmu”. Dodam od siebie, że chłopak miał wtedy 23 lata.

Nie pozostaje mi bardziej się rozpisywać. Coś z 1982 roku trzeba zobaczyć, na chwilę stać się członkiem ekipy stacji badawczej, poczuć zimno, poczuć niepewność i ograniczyć zaufanie do wszystkich pozostałych członków załogi. To przykład filmu, który trzyma w napięciu od pierwszej minuty do samych napisów końcowych.


Dla kogo: Dla fanów horroru w klimatach sci-fi. Dla lubiących zimę.

Cytat filmu: „Nie rozumiecie, że to coś chce stać się nami?”

Moja ocena: 8

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz