facebook

sobota, 15 marca 2014

Tureckie gwiezdne wojny

Mało jest filmów, tak słabych, że aż śmiesznych. Mało jest takich produkcji, które z premedytacją „pożyczają” muzykę (ba, nawet zdjęcia) z innych filmów. Mało jest filmów, po których obejrzeniu każdy kolejny film wydaje się dobry. Udało mi się znaleźć taki „film”.


Wyjątkowo opis filmu biorę z wikipedii, bo doskonale oddaje to, co dzieje się w produkcji: „Film opowiada historię dwóch kadetów, Murata i Aliego, których statki rozbijają się na pustynnej planecie po kosmicznej bitwie. Spotykają złego czarnoksiężnika, który próbuje przejąć kontrolę nad światem. Bohaterowie chcą mu się przeciwstawić.” Brzmi pięknie? Nie. Wracamy do początku. Pierwsze minuty już mogą widzowi wydać się podejrzane. I nic dziwnego, ujęcia „zapożyczone” prosto z kultowych Gwiezdnych Wojen. Apostrof celowy. Twórcy nie zgodzili się „użyczyć” swoich ujęć. I tak mamy np. widok pilota w kokpicie, a w tle statki kosmiczne dobrze znane z dzieła Georga Lucasa. Dalej jest jeszcze „ciekawiej”. Muzyka do filmu w znacznej mierze pochodzi z innych dzieł. Mamy więc  motywy między innymi z Planety Małp czy...Indiana Jonesa.

(źródło: www.filmsdacote.com)
Film jest prosty jak budowa cepa. Żadnych niespodziewanych zwrotów akcji, a postacie czarno-białe i oklepane. Gdy jeden z głównych bohaterów spogląda na swoją wybrankę, ta po chwili odwzajemnia spojrzenie z maksymalnie sztucznym perłowym uśmiechem. Mało tego, taka sytuacja pojawia się nie raz. Twórcy pomyśleli pewnie że jest tak romantyczna, że warto widzowi pokazać ją np...3 razy w ciągu około 10 minut.

(Kadry z filmu "Tureckie gwiezdne wojny", reż Cetin Inanc)
kliknij, by powiększyć

Kultowa jest też scena w której główny bohater trenuje. W tym celu niezliczoną ilość razy uderza w kamienie, kopie je jak piłkę do nogi i serwuje widzowi skoki z trampoliny, jeden za drugim. Mistrzostwo świata. Generalnie o efektach specjalnych można chyba pisać najwięcej. Te, które nie są wzięte z Gwiezdnych Wojen Georga Lucasa są po prostu żałosne. Rozumiem, że film jest z 1982, ale w tym czasie robiło się znacznie efektowniejsze produkcje. Odsyłam choćby do „Coś” z tego samego roku: http://pitermovie.blogspot.com/2014/02/cos-statek-kosmiczny-zbliza-sie-doziemi.htm. Dla przykładu. Motyw przecięcia na pół jednego z wrogów, pokazany jest tak, że jedna połowa antybohatera jest ukazana widzowi, a druga zasłonięta czarną plamą.

(Kadry z filmu "Tureckie gwiezdne wojny", reż Cetin Inanc)

Omijajcie ten film szerokim łukiem, albo oglądajcie go w ramach ciekawostki. Pytanie więc, czemu w ocenie nie dałem „1”, a „2”? Mam dziwne wrażenie, że najgorszy film dopiero przede mną.

Dla kogo: Dla fanów tureckich filmów. Dla fanów filmowych ciekawostek. Dla Waszych wrogów.

Cytat filmu: brak

Moja ocena: 2

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz