facebook

czwartek, 1 stycznia 2015

Kac Vegas

Najlepsi znajomi, konkretna muzyka, dobra zabawa, chipsy i „napoje” - plusów wyjścia na imprezę nie brakuje. Następnego dnia może już nie być jednak tak wesoło. Są bowiem co najmniej trzy minusy syndromu dnia następnego: boląca głowa, stan konta i historia połączeń wychodzących w telefonie. Twórcy filmu „Kac Vegas” udowodnili jednak, że po imprezie może być i ciekawie i śmiesznie.

 

Phil, Alan, Stu i Doug postanawiają spędzić szaloną noc w Las Vegas. Takie postanowienie nie może być jednak przypadkowe. Doug żeni się, więc przyjaciele chcą, by zmianie stanu cywilnego towarzyszyły niezapomniane chwile. Przyjaciele przybywają do krainy hazardu i niekończącej się imprezy, udają się na dach luksusowego hotelu i...widz ogląda dobre ujęcie miasta splecione z kawałkiem „Yeah” Ushera, a bohaterom „urywa się film”. Potem jest jeszcze ciekawiej i śmieszniej (przynajmniej dla widza). Tygrys w łazience, kura chodząca po podłodze, bobas w szafie, a dookoła krajobraz po imprezowej bitwie. Bohaterowie nie pamiętają nic z poprzedniej nocy i, co gorsza, muszą odnaleźć przyszłego pana młodego.

Kac Vegas to komedia z prawdziwego zdarzenia. Twórcy zadbali o bolące ze śmiechu brzuchy. Gagi są przemyślane, a dialogi dobrze napisane. Wkład aktorów w „komediowość” produkcji też nie jest mały. Każda z postaci jest inna i każda jest „jakaś”. Wskazać trzeba tu z pewnością na rolę Zacha Galifianakisa. Filmowy Alan lubi Jonas Brothers, ma zakaz zbliżania się do szkoły i wie, że tygrysy nie lubią cynamonu. Roli świetnie jednak sprostał aktor. Postać jest śmieszna i ciekawa. Podobnie z resztą jak sam film. Akcja w dobrym tempie posuwa się do przodu, a widz w przerwach od śmiechu kibicuje grupie przyjaciół. Jest dobrze.

(źródło: www.everythingontap.com)
Twórcy filmu nie postawili jednak tylko na treść i humor. Film zrobiony jest co najmniej prawidłowo. Ujęcia przemyślane, montaż też. Ścieżka dźwiękowa dopasowana idealnie. Mamy kawałki znanych wykonawców (Kanye West, Flo Rida, Usher), wykonanie Mike'a Tysona(!) i piosenki śpiewane przez głównych bohaterów (podobno improwizowane). Krótko mówiąc, technicznie produkcja godna swoich czasów.

(źródło: www.galleryhip.com)
Film sprawdza się najlepiej gdy oglądamy go w gronie znajomych. W miarę jedzenia rośnie apetyt, więc warto od razu zaopatrzyć się też w 2gą i 3cią część serii. Tym bardziej, że obie trzymają poziom („trójka” nieco mniej, ale śmiechy są). Reasumując, jeśli chodzi o lekkie komedie, to moim zdaniem jedna z lepszych jakie ukazały się w ciągu ostatnich 10 lat.

Dla kogo: Dla imprezowiczów. Dla dentystów. Dla fanów Mike'a Tysona.

Cytat filmu: „To nie jest męska torebka, tylko sakwa. Indiana Jones też taką miał”

Moja ocena: 7.5

wtorek, 23 grudnia 2014

W krzywym zwierciadle: Witaj Święty Mikołaju

Choć święta Bożego Narodzenia spędzamy najczęściej w gronie rodzinnym, to chyba każda z rodzin prędzej czy później siada przed telewizorem. W tym okresie na małym ekranie nie brakuję świątecznych filmów i programów. Jedną z najlepszych tego typu produkcji jest bez wątpienia W krzywym zwierciadle: Witaj Święty Mikołaju.


Clark Griswold planuje zorganizować w domu święta, które przebiją wszystkie poprzednie. By zrealizować swój cel nie cofnie się przed niczym, a to z kolei nie podoba się reszcie rodziny. Od samego początku coś idzie nie tak. Ogromną choinkę trzeba wyrwać z korzeniem, mieszkańców terroryzuje wiewiórka, a gigantyczne przedsięwzięcie polegające na najlepszym oświetleniu domu lampkami świątecznymi może okazać się klapą. Co więcej, Grizwoldów odwiedza rodzina, szereg cioć, wujków i kuzynów z komicznym Eddym na czele. Clark znosi jednak wszystko dzielnie z nadzieją, że otrzyma na święta premię od szefa na budową wymarzonego basenu.



(źródło: www.tvguide.com)





W krzywym zwierciadle: Witaj Święty Mikołaju to jedna z najbardziej klimatycznych komedii jaką oglądałem. Od samego początku czujemy świętą. Napisy początkowe to zabawna animacja z Mikołajem w roli głównej. Potem jest jeszcze lepiej i wszystko obraca się wokół świąt Bożego Narodzenia. Rodzinka śpiewa świąteczne przyśpiewki, razem udaje się po choinkę, na zakupy, itp. Ojciec z synem wspólnie zawieszają tysiące lampek na domu, a ciocie czytają dzieciom bajki. Wszystko w miasteczku przykrytym śniegiem.

(źródło: www.pophangover.com)

Co jednak ważne świetny klimat idzie w parze z doskonałym humorem. Dialogi są świetne, gagi jeszcze lepsze. Zjazd po śniegu z iskrami w tle, dopiekanie nowoczesnym sąsiadom czy scena na strychu świetnie wkomponowują się w film. Mamy więc choinkę, prezenty, kolację i sporą dawkę humoru. Sami bohaterowie są oryginalni i sprawiają wrażenie rodziny do której każdy wnosi coś od siebie.

(źródło: www.couponclipinista.com)
W krzywym zwierciadle: Witaj Święty Mikołaju to dla mnie nieodłączny element świąt. Film ma w sobie dokładnie to, co powinna mieć tego typu produkcja: świetny klimat i doskonałe poczucie humoru. Choć część dialogów znam niemal na pamięć, a fabułę mogę śmiało opowiedzieć ze szczegółami, za każdym razem chętnie włączam ten film, by w jeszcze większym stopniu poczuć atmosferę świąt Bożego Narodzenia. Produkcja ma już ćwierć wieku, a pod względem atmosfery i humoru przebija szereg nowych komedii.

Dla kogo: Dla lubiących filmy ze świątecznym klimatem. Dla fanów serii W krzywym zwierciadle. Dla lubiących się pośmiać.

Cytat filmu: "To jest nowy niskokaloryczny, silikonowy płyn do smażenia, 500 razy bardziej śliski niż olej spożywczy. To będzie istny lot."

Moja ocena: 7.5

Nieproszeni goście

Półtoragodzinna wizyta Nieproszonych gości nie musi się źle kojarzyć. Choć produkcja z 2009 roku straszy, to ogląda się ją ciekawie. Widz trzymany jest w niepewności, a uczucie “coś tu nie gra” towarzyszy mu regularnie.


Film rozpoczyna się w momencie, w którym główna bohaterka (Anna) opuszcza szpital, w którym przebywała przez kilka miesięcy na skutek traumy związanej ze śmiercią matki. W drodze do domu dowiaduje się, że jej ociec ponownie się zaręczył. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że jego wybranką jest Rachel – pielęgniarka, która opiekowała się matką. Po powrocie Anna wraz z siostrą prowadzi własne dochodzenie, które ma na celu wyjaśnić, czy śmierć matki była przypadkiem czy celowym zabiegiem. Wydawać, by się mogła, że to historia na dramat lub kryminał. Tymczasem film stanowi mieszankę thrillera z...horrorem.

W mojej ocenie, to właśnie horrorowe wstawki znacznie podnoszą wartość filmu. Sny i wizje głównej bohaterki są dobrze nakręcone i straszą. Scena w domku nad jeziorem czy jedna z wizyt chłopaka głównej bohaterki śmiało potwierdzają ten fakt. Choć horrorowe fragmenty pewnie nie trafią do 10 najstraszniejszych scen w historii, to poprawnie wykonują w tym filmie swoją rolę. Do plusów zaliczyć z pewnością można też niebanalna historię i ciekawe zwroty akcji, które wyróżniają ten film na tle podobnych produkcji. Tu zamiast spoilerować odsyłam do obejrzenia filmu.

(źródło: www.aceshowbiz.com)

Reżyserami produkcji są bracia Charles i Thomas Guard, którzy w ciągu swojej kariery wyreżyserowali łącznie...4 filmy. Mało tego, Nieproszeni goście są ich debiutem reżyserskim jeśli chodzi o film pełnometrażowy. Tym bardziej przyznać trzeba, że wyszło im całkiem nieźle. Warto jednak dodać, że film jest remakem Opowieści o dwóch siostrach, koreańskiej produkcji z 2003 roku.

(źródło: www.filmweb.pl)

Film z pewnością nie jest genialny. Nie jest typowym horrorem i daleko mu do Koszmaru z ulicy Wiązów czy Piątku 13go. Myślę jednak, że twórcy nawet nie chcieli podążyć tą drogą więc nie można produkcji oceniać tylko w kategorii horroru. Przyznam też, że mieszkanka „horrorowości” i wspomnianych zwrotów akcji sprawiły, że produkcja ma swój urok i nie jest „jedną z wielu”.

Dla kogo: Dla fanów zwrotów akcji. Dla facetów (całkiem ładna żeńska strona obsady:))

Cytat filmu: „Żeby przeżyć ten wieczór, muszę się napić”

Moja ocena: 6

środa, 17 grudnia 2014

Śnięty Mikołaj

Jedną z bardziej popularnych komedii świątecznych jest bez wątpienia Śnięty Mikołaj z Timem Allenem. Produkcja Johna Pasquina to doskonała propozycja na grudzień dla rodzin lubiących kino familijne.

 

Scott Calvin jest dobrze prosperującym pracownikiem biurowym. Chwali go szef, a on swojej pracy poświęca się niemal w 100%. W życiu prywatnym wiedzie mu się zdecydowanie gorzej. Rozwiódł się, a jego była żona już ma nowego faceta. Nadchodzą święta i wigilię Scott musi spędzić z  małym synkiem. Dla obu z nich ta wizja nie zapowiada się ciekawie. Tata pali kolację i obaj lądują w restauracyjce, by tam zjeść posiłek. Gdy wydaje się, że gorzej być nie może, w środku nocy ktoś chodzi po dachu ich domu. Scott przypadkowo straszy gościa, który okazuje się być...Świętym Mikołajem. Chwilę później duet tata-syn ląduje na Biegunie Północnym, gdzie Scott dowiaduje się, że na skutek kontraktu stał się Mikołajem.

(źródło: www.blogs.disney.com)

Niezaprzeczalnym atutem filmu jest jego świąteczny klimat. Twórcy zadbali o niego od samego początku. Pierwsze ujęcie to gość w stroju Mikołaja wychodzący z pokoju biurowego. Dalej mamy przystrojone miasto, śnieg i dzieci wpatrzone w sklepowe wystawy z zabawkami. Od czasu do czasu w tle przygrywa nam świąteczny kawałek. Film pokazuje też jak wygląda praca elfów na Biegunie Północnym i jak Mikołaj wchodzi do nawet najwęższych kominów.

(źródło: www.movpins.com)
Co ciekawe twórcy Śniętego Mikołaja początkowo chcieli obsadzić w głównej roli kogoś, kto sprawdził się już w komediowo-świątecznej produkcji. Podobno postać Scotta Calvina pisana była z myślą o Billu Murray'u. Aktor 6 lat wcześniej zagrał w filmie Scrooged, opartym o Opowieść Wigilijną Charlesa Dickensa. Mówi się też, że główną rolę miał zagrać Chevy Chase, znany z doskonałej komedii W krzywym zwierciadle: Witaj, Święty Mikołaju z 1989 roku. Śnięty Mikołaj kolidował jenak z harmonogramem jego prac.

(źródło: www.fanpop.com)

Śnięty Mikołaj to przykład bardzo fajnego kina familijnego. Jest i śmiesznie i wzruszająco. Film pokazuje jak ważne są więzy rodzinne. Znajdą tu coś dla siebie nie tylko dzieci, ale i dorośli. Co więcej, jak zauważa serwis www.imdb.com to bodaj jedyny film ze Świętym Mikołajem, w którym nie ma czarnego charakteru. Naturalnie Śniętego Mikołaja najlepiej oglądać w okresie świątecznym.

Dla kogo: Dla rodzin. Dla lubiących świąteczny klimat. Dla fanów Świętego Mikołaja.

Cytat filmu: "Miej pod ręką gaśnicę jak będziesz włączał kuchenkę."

Moja ocena: 6.5

wtorek, 16 grudnia 2014

Black Christmas (2006)

Dziś kolejna propozycja horroru w świątecznym klimacie. W przeciwieństwie do ostatniego wpisu, tym razem to horror bez komediowego zacięcia. Śmiesznie więc nie jest, ale czy na pewno strasznie?

 

Niemal cała akcja filmu toczy się w domu przerobionym na żeński akademik klubu Alfa Kappa. Są święta i nic nie wskazuje na to, by miało się wydarzyć coś strasznego. Tymczasem z zakładu dla obłąkanych ucieka maniakalny morderca, który jako dziecko przetrzymywany był na strychu wspomnianego domu. Wraca do niego, by kontynuować zabijanie. Pytanie jednak czy tym razem ktoś mu nie pomaga? Dziewczyny panikują, a policja nie może szybko dotrzeć na miejsce z uwagi na szalejącą wichurę śnieżną. Dom staje się więc pulapką, której każdy sekret zna powracający po latach Billy, o którym wcześniej dziewczyny słyszały tylko legendy.



(źródło: www.bloody-disgusting.com)

Black Christmas jest remakem filmu z 1974 roku o tym samym tytule. Co więcej, obie produkcje łączy aktorka Andrea Martin, która wystąpiła w obu z nich. Pozostała część obsady to w znacznej mierze młode dziewczyny. Aktorsko produkcja wypada przeciętnie, ale przynajmniej jest ładnie:) Bohaterki specjalnie nie różnią się od siebie jeśli chodzi o charakter, itp. Pojawia się nawet motyw miłosny, ale średnio udany. Momentami jest za to strasznie, choć filmowi daleko do kultowych horrorów. Morderca jest brutalny i zabija swoje ofiary w wyjątkowo krwary sposób. O fabule nie chcę za dużo mówić, bo pojawiają się w niej małe zwroty akcji.

(źródło: www.2flashgames.com)
Czy Black Christmas to film udany? Ciężko powiedzieć. Fani horrorów być może obejrzą go z zaciekawieniem, zwłaszcza w grudniu, gdy za oknem śnieg, a w oknach lampki. Zimowo-świąteczny klimatjest jest jednym z głównych czynników, który odróżnia ten horror od podobnych. Mi produkcja średnio przypadła do gustu. Podejrzewam, że gdybym oglądał ten film w innym miesiącu niż grudzień, ocena byłaby niższa.

(źródło: www.fanpop.com)
Dla kogo: Dla fanów horrorów z ładnymi dziewczynami. Dla fanów remake'ów.

Cytat filmu: "Wszyscy powinny być w święta w domu."

Moja ocena: 4